Wpływ wysokich technologii na rozwój mowy dziecka? E tam, bzdury, to tylko jedna bajka.
Jedna bajka?
Ekran. Jeden, drugi, trzeci.
Albo i więcej.
Każdy z nas otoczony jest technologią – jeśli nie w domu, to w pracy, a jak nie w pracy, to na mieście. W tej chwili ekrany to towarzysze codzienności, źródło rozrywki, sposób na naukę czy zabicie czasu. Jednak jako logopeda muszę tutaj postawić niewygodne dla nas wszystkich pytanie: wpływ wysokich technologii na rozwój mowy dziecka – jak duży jest i czy naprawdę trzeba się nim martwić?
Wpływ wysokich technologii rozwój mowy dziecka – mózg a bodźce
Rozwój mowy jest ściśle związany z funkcjonowaniem mózgu, który w pierwszych latach życia przechodzi intensywną fazę rozwoju. Szybka przypominajka: lewa półkula odpowiada za odbiór i produkcję języka, prawa za przetwarzanie bodźców wizualnych i dźwiękowych, uwagę, emocje i logikę. W idealnych warunkach obie półkule współpracują, tworząc fundament dla komunikacji. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy dziecko jest bombardowane bodźcami prawopółkulowymi – dynamicznymi obrazami, dźwiękami, migającymi światłami. Taka stymulacja prowadzi do przebodźcowania, które blokuje aktywność lewej półkuli. W efekcie dziecko słyszy, ale nie rozumie. Widzi, ale nie przetwarza. Reaguje, ale nie komunikuje. Mowa nie ma szans się rozwinąć w naturalnym tempie, ponieważ nie otrzymuje odpowiedniego „paliwa” w postaci językowych bodźców.
Ktoś może powiedzieć: ale zaraz, przecież w bajkach jest język! Jest, a i owszem, tylko że ten język nie wymaga reakcji. Płaski ekran nie prowokuje aktywnych postaw – wymusza te bierne. I choć może być to pożądane w przypadku osób dorosłych, które szukają sposobu na relaks przed snem, to w przypadku dzieci w fazie rozwoju – już nie.
Pierwsze lata – czas krytyczny dla rozwoju języka
Wpływ wysokich technologii na rozwój dziecka to nie są tylko wspomniane bajki. To wszelaki kontakt z urządzeniami w momencie, gdy ekran spokojnie mógłby zastąpić rodzic, dziadek czy opiekun.
Od narodzin do trzeciego roku życia mózg dziecka jest najbardziej chłonny. To wtedy tworzą się połączenia neuronalne, które będą decydować o przyszłych zdolnościach poznawczych, społecznych i językowych. Jeśli w tym okresie dziecko nie doświadcza wystarczającej liczby interakcji z drugim człowiekiem, jego rozwój może zostać zahamowany. Neuroplastyczność – zdolność mózgu do adaptacji – wymaga różnorodnych bodźców, a przede wszystkim kontaktu z żywym językiem. Niestety, w wielu domach dominują bodźce cyfrowe: telewizor gra w tle, radio szumi, zabawki świecą i dźwięczą, a dziecko spędza czas z tabletem zamiast z rodzicem. W takich warunkach rozwój mowy zostaje wyparty przez stymulację obrazową, a mózg rośnie wolniej. Trudno więcej zaprzeczyć, że wpływ wysokich technologii na rozwój mowy dziecka jest OGROMNY.
Rzeczywistość vs. zalecenia ekspertów dot. wys
Wielu ekspertów zaleca, by dzieci do 18. miesiąca życia nie korzystały z mediów cyfrowych w ogóle (poza rozmowami wideo), a do 5. roku życia – nie więcej niż godzinę dziennie, zawsze w obecności dorosłego. Tymczasem okazuje się, że niemowlęta spędzają przed ekranem kilkadziesiąt minut dziennie, a przedszkolaki – nawet kilka godzin. Rodzice często traktują urządzenia mobilne jako „uspokajacze” – coś, co zajmie dziecko podczas obowiązków domowych, podróży czy przed snem.
Dla mnie, jako mamy, jest to kompletnie zrozumiałe. Wiem, jak ciężko potrafi być, kiedy wracasz z pracy, masz do ogarnięcia cały dom, podwózkę na basen, zajęcia dodatkowe i jeszcze przyjdą niespodziewani goście. Jednak jako logopeda muszę Was, drodzy rodzice, trochę rozruszać 🙂 Ta wygoda może nieść ze sobą spore konsekwencje. Ekrany nie rozwijają mowy, nie uczą się rozumienia emocji, nie nawiązują relacji.
Objawy przebodźcowania i zaburzenia komunikacyjne
Jak można konkretnie opisać wpływ wysokich technologii na rozwój mowy dziecka? Niemowlęta mogą nie reagować na twarz dorosłego, nie uśmiechać się na widok bliskiej osoby, nie gaworzyć, nie wsłuchiwać się w głos opiekuna. Z czasem mogą pojawić się trudności z koncentracją, brak gestów społecznych, opóźnienia w rozwoju motoryki, a także zaburzenia emocjonalne. Co jeszcze? Dzieci nie wskazują palcem, nie reagują na swoje imię, nie interesują się książkami ani ilustracjami. Komunikują się krzykiem lub płaczem, mają trudności w kontaktach z rówieśnikami, nie rozumieją poleceń, a ich mowa rozwija się z opóźnieniem lub nie rozwija się wcale. Pojawiają się także problemy ze snem, odżywianiem, nadpobudliwość, agresja i brak kontroli nad emocjami. Nie brzmi to najlepiej, ale właśnie z takimi trudnościami przychodzą rodzice do mojego gabinetu.
Płaskie obrazy kontra rzeczywistość – wpływ wysokich technologii na rozwój mowy
Obrazy wyświetlane na ekranie – choć kolorowe i dynamiczne – nie tworzą w umyśle dziecka reprezentacji przestrzennej. Nie pokazują głębi, nie pozwalają na manipulację przedmiotem, nie uczą zależności przyczynowo-skutkowych. Dziecko, które śledzi obraz telewizyjny, pozostaje nieruchome, nie reaguje na głos rodzica, nie angażuje się w zabawę. Ta bierna postawa to właśnie to – kwintesencja wpływy wysokich technologii na rozwój mowy dziecka.
Tymczasem kontakt z realnym przedmiotem – zabawką, książką, twarzą dorosłego – pobudza całe ciało do ruchu, aktywuje zmysły, rozwija motorykę i język. W takich warunkach dziecko uczy się mówić, rozumieć i komunikować.
A może tak powrót do spontanicznej zabawy?
Powiedzmy wspólnie „akysz” wysokich technologiom. Nie na zawsze. Na początku drogi rozwojowej. Stwórzmy dzieciom przestrzeń do swobodnej zabawy. Pomóżmy im rozwinąć wyobraźnię, kreatywność, zdolności językowe i społeczne. To w zabawie uczą się ról społecznych, rozwiązywania konfliktów, wyrażania emocji i budowania relacji. Wspólne czytanie, opowiadanie historii, śpiewanie, rysowanie czy budowanie z klocków to aktywności, które wspierają rozwój mowy znacznie skuteczniej niż jakakolwiek aplikacja edukacyjna.
Technologia z umiarem, relacja na pierwszym miejscu
Wysokie technologie nie są złem samym w sobie. Mogą wspierać rozwój, edukację i terapię – pod warunkiem że są stosowane świadomie, z umiarem i w obecności dorosłego. Najważniejszym elementem zdrowego rozwoju mowy jest kontakt z drugim człowiekiem, bogate środowisko językowe, emocjonalne bezpieczeństwo i przestrzeń do eksploracji. Mózg dziecka potrzebuje bodźców, ale przede wszystkim – potrzebuje RELACJI. To w niej rodzi się język, myślenie, empatia i zdolność do komunikowania się ze światem.